Komm, du süße Todesstunde,
Da mein Geist
Honig speist
Aus des Löwens Munde;
Mache meinen Abschied süße,
Säume nicht,
Letztes Licht,
Dass ich meinen Heiland küsse.
Herzlich tut mich verlangen
Nach einem selgen End,
Weil ich hie bin umfangen
Mit Trübsal und Elend.
Ich hab Lust abzuscheiden
Von dieser bösen Welt,
Sehn mich nach himml'schen Freuden,
O Jesu, komm nur bald!
Przyjdź słodka chwilo śmierci mej,
By duch mój
Miodu zdrój
Mógł spożywać z paszczy lwiej.
Słodkie przynieś mi konanie,
W grób mnie złóż,
Bym mógł już
Zbawcy dać pocałowanie.
Serdecznie pragnę zgonu,
Bym u Jezusa był.
Tum w nędzy, smętkach tonął,
Tam będę w świetle żył.
Ach, czekam już rozstania
Z tym światem łez i bied;
Duch pełen jest błagania:
O Jezu, przyjdź już wnet!
Chodź, miedźwna Ty skonu godzino,
iżby duch moy
miodu pożywał, ienż wypłynął
z paszczęki lwiey.
Odyście me uczyń śród słodkości,
ani się omieszkaway,
konieczna światłości,
iżbym mógł Zbawcy memu całunek dawać.
Z sierca czuię pożądanie
za świętym żywota skończeniem,
iżem tuć ia obtoczony
od biady a utrapień wiela.
Chęć mam ia opuszczenia
świata tego, co złem przepełniony,
żądam niebiańskiego wiesiela,
O IEzu, przydź bez mieszkania!
Welt! deine Lust ist Last,
Dein Zucker ist mir als ein Gift verhasst,
Dein Freudenlicht
Ist mein Komete,
Und wo man deine Rosen bricht,
Sind Dornen ohne Zahl
Zu meiner Seele Qual!
Der blasse Tod ist meine Morgenröte,
Mit solcher geht mir auf die Sonne
Der Herrlichkeit und Himmelswonne.
Drum seufz ich recht von Herzensgrunde
Nur nach der letzten Todesstunde!
Ich habe Lust, bei Christo bald zu weiden,
Ich habe Lust, von dieser Welt zu scheiden.
Świecie, ciężarem mi ulotne twe rozkosze,
A twej słodyczy trującej nie znoszę!
Twa światłość fałszywa,
Jak kometa biedę mi zwiastuje.
A tam, gdzie się twe róże zrywa,
Tam tysiąc kolców kłuje,
I otwiera w mej duszy rany piekące!
Jutrzenką poranka raczej mi śmierć blada,
Wraz z którą wzejdzie moje słońce,
Bo śmierć mi niebiańską rozkosz zapowiada.
Stąd z serca mego westchnienia płyną,
Wzdycham jedynie za śmierci godziną!
Z ochotą chciałbym wnet z Jezusem bawić,
Z ochotą chciałbym świat ten już zostawić.
Świecie, roskosz Twa brzemieniem,
cukier Twoy iako iad darzę znienawidzeniem,
światło Twey radości
mi niby kometa w górze,
a skoro się Twe zrywa róże
cirzni potyka niezmierne ilości
śród duszycy mey znękania.
Zbladziała śmirć mą zorzą rana,
po oney Słoincu wzeiść mi trzeba
świetności a błogości Nieba.
Stąd wzdycham prawie z sierca wnętrzności
Iedno za koniecznym czasem przeiścia do wieczności.
Żądaniem mym u Chrysta wypasanie,
żądaniem mym ze światem tym rozstanie.
Mein Verlangen
Ist, den Heiland zu umfangen
Und bei Christo bald zu sein.
Ob ich sterblich' Asch und Erde
Durch den Tod zermalmet werde,
Wird der Seele reiner Schein
Dennoch gleich den Engeln prangen.
Dusza stęskniona,
Aby Zbawcę wziąć w ramiona,
By z Chrystusem zaraz być!
Chociaż ciało me to ziemia,
I w proch się po śmierci zmienia,
Dusza czysto będzie lśnić
Wśród aniołów postawiona.
Mym pragnieniem
iest, iżby utulić zbawienie
a z Chrystem bydź śpiesznie.
Chocia śmiertelne proch, ziemia,
zgon dokona ich zmiażdżenia,
duszycy światłości nieskalane
lśnić będą światłem z angiełami zrownanem.
Der Schluss ist schon gemacht:
Welt, gute Nacht!
Und kann ich nur den Trost erwerben,
In Jesu Armen bald zu sterben:
Er ist mein sanfter Schlaf!
Das kühle Grab wird mich mit Rosen decken,
Bis Jesus mich wird auferwecken,
Bis er sein Schaf
Führt auf die süße Himmelsweide,
Dass mich der Tod von ihm nicht scheide!
So brich herein, du froher Todestag!
So schlage doch, du letzter Stundenschlag!
Rzecz już przesądzona:
Świecie dobranoc ci!
Tylko śmierć w Pana ramionach
Da pocieszenie mi;
W Nim odnajdę sen łagodny.
Róże grób pokryją chłodny,
Ale Jezus mnie obudzi.
I daremnie śmierć się trudzi,
Bo On mnie poprowadzi na niebieskie łąki,
Gdzie nigdy z Nim więcej nie zaznam rozłąki.
Niech więc wstanie śmierci dzień, niech się już zaczyna!
Niech radośnie wybije śmierci mej godzina!
Oto uczyniony iuże kres,
świecie, niech noc dobrą Ci iest!
Pociechę iedno posiądę,
skoro rychle umierać w Iesusa ramionach będę:
Tenci by sen, w Niem bol nie odczuwany.
W grobowcu zimnym nakryie mię koc różany,
nim IEzus mię nie wzbudzi,
nim swey owcy Onci
na pastwiska słodkie żywota nie powiedzie,
iżby śmirć mi z nim nie dała rozstania.
Więc ziaw się, szczęsny dniu skonania,
wybiyay więc, godzino koniecznego uderzenia!
Wenn es meines Gottes Wille,
Wünsch ich, dass des Leibes Last
Heute noch die Erde fülle,
Und der Geist, des Leibes Gast,
Mit Unsterblichkeit sich kleide
In der süßen Himmelsfreude.
Jesu, komm und nimm mich fort!
Dieses sei mein letztes Wort.
Niechby dziś się spodobało
Bogu memu rzec już „dość":
W grób niech idzie moje ciało,
A duch - mego ciała gość -
Wdzieje strój nieśmiertelności
Wśród słodyczy i radości.
Jezu, przyjdź i przyjmij mnie!
To ostatnie słowo me.
Skoro będzieć Bożą wolą,
chcęć, by ciała brzemię
dzisia ieszcze legło w ziemnym dole,
a duch, ienż w ciele goszczenie,
miał, nieśmiertelność na się wdzieie
kędy słodkiego Nieba wiesiele.
IEzus, chodź, weź tamo mię!
Toć niech ma konieczna mowa będzie.
Der Leib zwar in der Erden
Von Würmen wird verzehrt,
Doch auferweckt soll werden,
Durch Christum schön verklärt,
Wird leuchten als die Sonne
Und leben ohne Not
In himml'scher Freud und Wonne.
Was schadt mir denn der Tod?
Me ciało się rozłoży;
Me ciało czeka grób.
Lecz sprawi Pan, bym ożył,
I bym promienieć mógł.
Tu żegnam się z żałością,
Tam radość da mi On:
Uczyni mnie światłością.
Cóż szkodzi mi więc zgon?
Członki me prawie leżąc w ziemi
będąć od czyrwi pożeranemi,
aleć winny być pobudzone
przez Chrysta, ienż odmienionym,
zaświecą niby Słoince,
żyć będąć biady kromie,
wiesiele, błogo w Niebiesiech będące.
Cóż stąd stracę ze skonem?
Znany temat ale nie wiem z jakiego chorału @znany.
Flery realizują śliczny cantus firmus.