Ich will den Kreuzstab gerne tragen,
Er kömmt von Gottes lieber Hand,
Der führet mich nach meinen Plagen
Zu Gott, in das gelobte Land.
Da leg ich den Kummer auf einmal ins Grab,
Da wischt mir die Tränen mein Heiland selbst ab.
Krzyż pragnę nosić bez szemrania,
Z Bożej pochodzi on wszak ręki;
Do Boga wiedzie mnie przez męki,
Tam, gdzie jest ziemia obiecana.
Do grobu złożę me troski wtedy tam,
A łzy mi z oblicza otrze Zbawca sam.
Belkę ia krzyżową chcęć ochotnie ponieść,
tać przychodzi z miłey BOGA dłoni,
po moim znękaniu prowadzi mię Ona
ku BOGU, kędy ziemia iest błogosławiona.
Położę więc strapienie koleyny raz w grób,
Zbawiciel moy sam zetrze łzy z moich ócz.
Mein Wandel auf der Welt
Ist einer Schiffahrt gleich:
Betrübnis, Kreuz und Not
Sind Wellen, welche mich bedecken
Und auf den Tod
Mich täglich schrecken;
Mein Anker aber, der mich hält,
Ist die Barmherzigkeit,
Womit mein Gott mich oft erfreut.
Der rufet so zu mir:
Ich bin bei dir,
Ich will dich nicht verlassen noch versäumen!
Und wenn das wütenvolle Schäumen
Sein Ende hat,
So tret ich aus dem Schiff in meine Stadt,
Die ist das Himmelreich,
Wohin ich mit den Frommen
Aus vielem Trübsal werde kommen.
Moja wędrówka po tym świecie
Morskiej podróży podobna przecie:
Krzyż mój, bieda i zmartwienia,
To fale, co mnie przykrywają.
Które mnie bez wytchnienia
O lęk śmiertelny przyprawiają.
Kotwicą, która mnie utrzymuje,
Jest miłosierdzie Boga,
Którym mnie Pan często raduje.
On wola do mnie:
Jestem przy tobie!
Nie zaniecham cię, nie opuszczę cię, gdy trwoga.
A kiedy to wściekle sztormowanie
Wreszcie ustanie.
To zejdę ze statku do miasta mego:
Wejdę do Królestwa Niebieskiego,
Dokąd po trudach życia na ziemi,
Dotrę wraz z braćmi pobożnymi.
Pielgrzymka ma po padole ziemskiem
iest iako żegluga korabiem:
frasunek, krzyż a biada
toć fala, która przykryć mię się sili,
a śmirci straszną groźbą spada
na mię co dzień, w każdey chwili;
kotwicą zaś, która mię podtrzymuie
to łaskawości
cieszenie, te od BOGA częstokroć otrzymuię.
Onci ku mię woła:
bym stał przy Tobie ieśm IA dany,
nie ostawię Cię ni nie opuszczę zgoła!
A skoro szaleiące morskie piany
ustąpią, kres kładąc sztormowi,
wynidę z korabia ku memu grodowi,
tym iest Królestwo Niebios,
kędy ze świątobliwymi
przystąpię po mnogich utrapieniach na ziemi.
Endlich, endlich wird mein Joch
Wieder von mir weichen müssen.
Da krieg ich in dem Herren Kraft,
Da hab ich Adlers Eigenschaft,
Da fahr ich auf von dieser Erden
Und laufe sonder matt zu werden.
O gescheh es heute noch!
Wreszcie kiedyś moje jarzmo
Spaść ze mnie będzie musiało.
Wtenczas mnie mocą Pan obdaruje,
Wtenczas na skrzydłach, tak jak orzeł,
Ja ponad ziemię poszybuję,
I lot ten nigdy mnie się zmoże.
Ach, gdybyż to się dzisiaj stało!
Iuże czas, czas iuże, moie brzemię
pierzchnąć musi ode mię!
Tamo uderzę w sile Pana,
tamo orłowa cecha będzieć mi dana,
tamo ze świata tego odbieżę,
iżbym w biegu nie doznawał znużeń.
O, niechay to dzisia się zstanie!
Ich stehe fertig und bereit,
Das Erbe meiner Seligkeit
Mit Sehnen und Verlangen
Von Jesus Händen zu empfangen.
Wie wohl wird mir geschehn,
Wenn ich den Port der Ruhe werde sehn.
Da leg ich den Kummer auf einmal ins Grab,
Da wischt mir die Tränen mein Heiland selbst ab.
Chętny i gotowy stoję,
Aby dziedzictwo moje,
Wytęsknione, wyczekane,
Było mi przez Pana dane.
Jakiej radości zaznam po znoju,
Kiedy zobaczę port pokoju.
Do grobu złożę me troski wtedy tam,
A łzy mi z oblicza otrze Zbawca sam.
Gotówem, stawam nagotowanym,
iżby dziedzictwo swey świętości
śród westchnień a tęskności
z IEzusa otrzymać dłoni.
Iakże to pomyślnie mi się stanie,
bym odpoczynienia uyrzał obraz przystani.
Tamo napowrót w grób włożę zgryzotę,
tamo Wybawca łzy z oblicza otrze.
Komm, o Tod, du Schlafes Bruder,
Komm und führe mich nur fort;
Löse meines Schiffleins Ruder,
Bringe mich an sichern Port!
Es mag, wer da will, dich scheuen,
Du kannst mich vielmehr erfreuen;
Denn durch dich komm ich herein
Zu dem schönsten Jesulein.
Przyjdź, o śmierci, ty snu siostro,
Przyjdź i zabierz mnie już tam,
Gdzie odłożyć mogę wiosło,
I gdzie port bezpieczny mam.
Kto chce, niech się ciebie lęka,
Dla mnieś raczej radość wielka;
Chcę przekroczyć już twój próg,
Bym Jezus a ujrzeć mógł.
O śmierci, przybądź, sen Ci bratem zwan,
przybywszy wywiedź mię z świata tego;
puść ster korabia mego,
przywiedź mię tam, kędy pewna przystań.
Niektóry niech ulega przed Tobą strwożeniu,
Tyś iest mię uradować wiele w możności,
tedy przez Ciebie stanę ia w bliskości
IEzusika naywdzięcznieyszego na weyrzeniu.